Ponieważ ekipa musi wytrzeźwieć, wyruszamy następnego dnia (a konkretniej nocy) w blasku złotego słońca. Widoki jak zwykle zapierające dech w piersiach. Pogoda cudna. Przelatujące chmurki, błogi wietrzyk, szum fal... żyć nie umierać...
Podczas wpływania do Tromsø mijamy tańszą marinę. Niestety jest ona oddalona o spory kawał drogi od centrum, więc tylko tankujemy, myjemy jacht i płyniemy dalej. Po drodze podziwiamy m. in. budowaną wierzę wiertniczą.