Skąd pomysł na Islandię? Bo jeśli widziało się wszystko, co człowieka interesuje w krajach bliższych, musi się wybrać gdzieś dalej. Azja? Troszkę się boimy sami tam jechać. Kraje arabskie? W obliczu ostatnich konfliktów z uwagi na bezpieczeństwo odpadają. Ameryka Południowa? Kosztowne i niełatwe w organizacji jeśli nie zna się hiszpańskiego lub portugalskiego.
A na Islandii mamy wszystko co niezwykłe: wodospady, gorące źródła, bulgoczące błota, lodowce i gejzery. Do tego dziewicza przyroda i dzikość, a jednocześnie pełna kultura i cywilizacja europejska.
Islandia uchodzi za kraj drogi dla Polaków. I słusznie. Przykład: za 1kg piersi z kurczaka w Bonusie (odpowiednik naszej Biedronki) trzeba zapłacić 2200ISK, czyli ok 66zł. I nie jest to odosobniony przypadek, skyr (islandzki deser, coś między jogurtem a serkiem homogenizowanym) 1800ISK, czyli 4,4zł. Jak będę mieć chwilkę przejrzę rachunki i wypiszę ceny innych produktów.
To co należy jedna obalić, to mit drogich lotów. Niestety, Polska jest pod tym względem krajem trochę zaściankowym i należy szukać lotów od/do naszych zachodnich sąsiadów. Mając pieniądze na koncie czekaliśmy cierpliwie na promocje na Islandię pojawiające się zazwyczaj w styczniu. I tak udało nam się kupić bilety z i do Berlina. Wylot liniami WOW Air 06 czerwca, powrót Air Berlin 19 czerwca. Licząc z bagażem nadawanym (20kg na Islandię i 23kg z Islandii) oraz jednym bagażem dodatkowym (na 4 osoby na spółkę) z jedzeniem, kosztowało nas to 1100zł/osobę.
Kolejnym znakiem zapytania był sposób poruszania się po wyspie. Stop w przypadku 4 osób odpada. Jeżdżenie autobusami (wcale nie tanimi) mocno by nas ograniczało. Postawiliśmy na samochód. Miał on wozić nasze rzeczy i być miejscem noclegu dla 2 osób. Pozostałe dwie miały spać w namiocie. Koszt wypożyczenia Jeep Grand Cherokee na wyniósł w sumie 5000zł za 2 tygodnie. Firma: Cheep Jepp godna polecenia - samochód zużyty trochę poobijany, ale obsługa bez zarzutów. 4x4 dawało gwarancje dojazdu gdziekolwiek, o ile drogi będą otwarte.Tylko zużycie paliwa (ok. 17l/100km) boli :(
Do dodatkowego bagażu zapakowaliśmy 12kg jedzenia - po 3kg na głowę, bo taki jest limit oraz śpiwór, menażki, lekarstwa itp. Żadnych kabanosów, salami, krakowskiej, serów jogurtów. Sosów do makaronu też nie braliśmy, bo baliśmy się, że pękną w trakcie przewozu, a poza tym słoik sporo waży. Wzięliśmy za to pasztety, paprykarze, konserwy turystyczne, makarony, ryż, kuskus itp. Nasze starania dotyczące poprawnego zapakowania jedzenia okazały się nadaremne, bo nas nie kontrolowano :) Pewnie dlatego, że lecieliśmy z Berlina, a nie z Polski :P
Przygotowania zakończone, czas zacząć wyprawę!