Po przebudzeniu i śniadanku wracamy do Reykjawiku. Robimy rozeznanie w sklepach i meldujemy się na campingu w celu wzięcia goracego prysznica.
Wyświetl większą mapę
Reykjawik nie powala. Tak naprawdę to porównałabym go do naszych kaszubskich Kartuz :P Po mieście poruszaliśmy się naszym wypożyczonym samochodem. W okolicach głównego miasta trzeba płacić za parkowanie. Podobnie jak w Polsce ta opłata nie jest pobierana w dni świąteczne i wieczorami/nocami.
Na miejscu zwiedziliśmy główną część miasta z naciskiem na sklepy Tax Free, w których ceny i tak zwalały nas z nóg. Weszliśmy do Hallgrímskirkja, czyli jednego z symboli islandzkiej stolicy - katedry. Wnętrze ubogie, jak to w kościele protestanckim. Oprócz tego pojechaliśmy do Perły, czyli Perlan. Tam też nie za bardzo było się czym zachwycić.
Przy Perlan jest plaża geotermalna Nauthóltsvík , w doprowadzona gorąca woda miesza się z otwartymi zimnymi wodami. Temperatura w lagunie morskiej średnio wynosi 18-20 stopni. Laguna morska jest podgrzewana tylko w godzinach otwarcia w okresie letnim. Na trafiła się deszczowa i zimna pogoda, więc nawet nie próbowaliśmy się tam wybierać.
Idziemy na spacer ważniejszymi ulicami starszej części miasta podziwiając ciekawe nazwy ulic (Baldursgata, Freyugata itp). Pamiątek nie kupujemy dużo - ceny są zawrotne nawet biorąc pod uwagę Tax Free. Kupując jakiekolwiek pamiątki należy poprosić o fakturę. Nie wiem, jak to do końca jest, my staramy się kupić w jednym sklepie wszystko, aby faktura była na więcej niż 4000ISK. Wypełniamy otrzymany formularz. Jak się później okazało, na lotnisku trzeba było stanąć w kolejce i złożyć dokumenty. Zwrot przyszedł po 3 miesiącach pomniejszony o opłatę manipulacyjną. Jeżeli zwrot jest większy niż 5000ISK, zakupione towary są weryfikowane. Więcej informacji tutaj.