Drugą po The Narrows trasą "must see" w Zion jest bez wątpienia Angels Landing. Trasa ta podobno należy do najpiękniejszych w całych Stanach Zjednoczonych. Jest to jedyne miejsce, gdzie można podziwiać pełną panoramę kanionu Parku. Oczywiście, nie ma nic za darmo - koszt to czterokilometrowa wędrówka w jedną stronę, w trakcie której pokonujemy przewyższenie 450m. Trasa w obie strony zajmuje około 5h. W miesiącach letnich warto przemyśleć godziny wejścia na szczyt - najlepiej ominąć godzinę południowe, kiedy skwar z nieba możne nas mocno odwodnić. Mamy zatem dwie opcji - wstać do świtu aby ok. 7mej być już na szlaku (musimy pamiętać o konieczności dojazdu do Parku) albo, w wersji mniej popularnej - przemierzyć szlak w godzinach popołudniowych. Osobiście jestem przeciwniczka drugiego rozwiązania, gdyż w razie nieprzewidzianych zdarzeń można skończyć nocą na szlaku. Niemniej jednak zmęczenie będące skutkiem dnia poprzedniego, konieczność dojazdu do Parku i zdecydowany sprzeciw dotyczący rannego wstawania drugiej pary zmusiły nas do wybrania tej drugiej opcji - wchodzimy popołudniu, ok. 14stej.
Więcej o trasie Angels Landing przeczytacie na stronie Parku Narodowego Zion.
No dobrze, ale co robić do 14stej? Szkoda czasu na leżenie w ciemnym hotelowym pokoju. Wszak w Zion atrakcji nie brakuje. Na pomoc przyszła nam kupiona wczoraj książka Your Guide to the National Parks: The Complete Guide to all 58 National Parks:
To za jej sprawą postanawiamy się wybrać na podobno miłą, przyjemną i względnie prosta trasę
Po raz pierwszy spotykamy się z problemem znalezienia miejsca parkingowego. W rezultacie parkujemy kawałek dalej i musimy przejść kilkadziesiąt metrów do wejścia na szlak.
Wczoraj mieliśmy okazje podziwiać wspaniałe widoki podczas jazdy droga nr 9. Dziś mamy okazję oglądać wszystko wolniej i napawać się niesamowitymi pejzażami.
Trasa nie jest utwardzona, jednak dość prosta i przyjemna. Nie ma na niej różnicy wzniesień, więc idealnie się nadaje na poranny spacer przed finalną wspinaczką na Angels Landing.
Na końcu trasy możemy podziwiać drogę wijąca się w kanionie. Z tego miejsca widać, jak niesamowite to miejsce - jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne.
Na końcu można puścić wodze wyobraźni i zrobić wiele ciekawych zdjęć. Punktów do tego nie brakuje.
Więcej o trasie Overlook przeczytacie na stronie Parku Narodowego Zion.
Wracając na główną trasę w Parku ponownie pokonujemy malowniczą drogę nr 9 i przejeżdżamy przez Zion-Mt. Carmel Tunnel. Z tej samej wijącej się drogi dostrzegamy miejsce, w którym jeszcze godzinę temu staliśmy i podziwialiśmy zgoła odwrotny widok.
Jest godzina 11sta, mamy więc jeszcze sporo czasu. Z nieba leje się skwar. Ponieważ druga para nie miała okazji być wczoraj z nami
Wczoraj na The Narrows proponujemy przyjemną trasę Riverside Walk. Zostawiamy samochód na parkingu i jedziemy w głąb Kanionu autobusem. Na końcu po raz drugi przechadzamy się płaską, wyasfaltowaną ścieżką do końca. Wracając postanawiamy zaznać ochłody w zimnej rzece. Krótka kąpiel jest przyjemna i dodaje energii przez punktem kulminacyjnym dnia - Angels Landing/.
Jest 13:15. Mamy jeszcze chwilkę. To może lody? Jedziemy do Zion Lodge na coś dobrego.
Lody smaczne. Siły zregenerowane po krótkim odpoczynku na zielonej trawce. Czas nam ruszać w drogę.
Trasa na Angels Landing zaczyna się przy przystanku autobusowym Grotto Trailhead. Za postem przez rzekę Virgin skręcamy w prawo. Za tabliczkami informacyjnymi naszym oczom ukazuje się upragniony cel wędrówki w całej okazałości - wbijająca się w kanion wystająca skała.
Przed nami utwardzona ścieżka wijąca się slalomem ostro w górę. Z każdym pokonanym metrem w górę widok na południową stronę Kanionu staje się coraz piękniejszy. Warto się męczyć. Mimo godzin popołudniowych jest bardzo ciepło, pot się z nas leje. Większość ludzi schodzi w dół. To oznacza, że musieli tę trasę pokonywać w samo południe. O zgrozo!
Po serii mocno wznoszących się zakrętów docieramy do Refrigerator Canyon - chłodnej, zacienionej wyrwy między dwiema skałami. Ku naszemu niezadowoleniu droga prowadzi nie tylko po płaskim, ale wręcz w dół - zatem trzeba będzie ponownie się wspiąć :/ W końcu tego odcinka dochodzimy do wykutej w skale kolejnej serii serpentyn wiodących w górę zwanych Walters Wiggles. Na górze czekają nas łańcuchy, wąskie przejścia i strome przepaście w dół. Docieramy do przełęczy Scout Lookout. Jeśli czyjeś nerwy nie pozwalają na dalszą wędrówkę, to już w tym miejscu widok na Kanion jest urzekający. Dalsza trasa to już wędrówka ekstremalna (przynajmniej dla takich laików jak my). Z tego powodu w dalsza drogę idzie nas tylko trójka. Po prawej przepaść, po lewej przepaść, po jednej stronie łańcuch to przytrzymywania się, ścieżka szerokości niecałego pół metra. Adrenalina rośnie. Miejscami poruszamy się na czworakach. Byle nie patrzeć w dół, iść w górę...
Szczyt odkrywa przed nami pełną panoramę Parku. Naszym oczom ukazuje się wijąca rzeka Virgin, wzdłuż której zielona roślinność utworzyła wąski dywan między dwiema stromymi ścianami gór. W promieniach zachodzącego słońca kolory w kanionie są ostre, intensywne. Ten widok rekompensuje cały trud. Bez wątpienia warto było wylać z siebie litry potu, poczuć ból w nocach i walenie serca przy przechodzeniu obok przepaści.
Czas wracać - słońce chyli się ku zachodowi, lepiej nie zostać na szlaku po zmroku. W drodze powrotnej ręce również muszą pozostać w pogotowiu - często "sprowadzeni do parteru" poruszamy się "na pająka". Powrót jest o tyle cięższy, że patrzymy w dół - mamy przed oczami te setki metrów przepaści, która jest tuż obok po obu naszych stronach.
Już przed Walters Wiggles emocje opadają - adrenalinę zastępuje endorfina. Poczucie satysfakcji niesie nasze nogi w dół. Udało się!
Wsiadamy w autobus, jedziemy na parking i wracamy do hotelu. Głód zaczyna nam doskwierać. Musimy uzupełnić zużyte kalorie. W końcu założyliśmy! Po drodze zatrzymujemy się w uroczej knajpce The Spotted Dog. Jedzenie smaczne, polecamy.