Southwest USA 2015

Dzień 8: Przejazd do Death Valley

Dodano: 2015-06-08

Przychodzi mi zapłacić za mój wczorajszy "geniusz" z brakiem dokumentów. Szkoda tylko, że Ol. też obrywa za to rykoszetem i musi jechać ze mną. No nic, jedziemy do Fresno dopisać mnie w wypożyczalni samochodów jako dodatkowego kierowcę.

Z Tulare Village Inn na lotnisko we Fresno

w drodze powrotnej tankujemy i robimy zdjęcia napisom przy drodze nawołującym do nawrócenia.

Przydrożne znaki

Takich transparentów jest wiele i nigdzie indziej poza Kalifornią ich nie widziałam w takim zagęszczeniu. To tylko niektóre z haseł:

  • Jezus jest jedyną drogą do Pana
  • Zaufaj Jezusowi, On Cię poprowadzi
  • Ja jestem drogą, prawdą i życiem
  • Nie lękaj się, Bóg kocha swoje owieczki

Po załatwieniu formalności wracając tankujemy, jemy śniadanie i jedziemy po A. i O. Wraz z nimi robimy zakupy w Targecie i jemy krótki posiłek w Denny's. Kierunek - Mojave!

Z Tulare Village Inn przez Target i Denny's do Mojave

W miejscowości Mojave mamy nadzieję zobaczyć tzw. cmentarzysko samolotów. Jak się okazuje nikt w mieście o nim nie słyszał. Potem doczytamy, że nie jest ono dostępne dla osób postronnych.

Z Mojave do Walmart w Ridgecrest

No trudno, jedziemy dalej, na północ. Jest płasko, całkowicie płasko. Nic dziwnego, że przeprowadzane są tu najważniejsze testy lotnicze. Teren jest na to idealny.

Mniej więcej w połowie drogi między Mojave a Ridgecrest zatrzymujemy się spontanicznie na chwilę w Red Rock Canyon State Recreation Area - Red Cliffs.

Red Rock Canyon State Recreation Area - Red Cliffs

Do Death Valley należy wjechać z pełnym bakiem paliwa. Panowie powątpiewają w taką konieczność, a ja głupia daję im się przekonać. Skutki tego odczujemy jutro.

Robimy zakupy w Walmart w Ridgecrest. Stąd GPS wiedzie nas przez Panamint Valley na kemping w Panamint Springs.

Z Walmart w Ridgecrest do Panamint Valley

Do doliny wjeżdżamy gdy słońce chyli się już ku zachodowi. Krajobraz z punktu widokowego na wjeździe robi przejmujące wrażenie - jest pięknie i... groźnie.

Punkt widokowy na Panamint Valley

Słyszałam, że trzeba koniecznie zobaczyć jakieś ghost town. Ponieważ po drodze mijamy Ballarat, postanawiamy przeciąć dolinę i je zobaczyć.

Do Ballarat

Prawdę mówiąc, jazda tą szutrową drogą byłaby kompletną stratą czasu, gdyby nie krajobrazy i faktura pustyni wokół drogi. Samo Ballarat nie jest warte nawet 5min jazdy. Kupa złomu i kilka osłów. Za to widoki wokół - niesamowite!

Do Ballarat Z Ballarat do Panamint Springs

Jedziemy, jest 18sta, słońce niedługo zajdzie, a my musimy jeszcze rozstawić namioty.

Z Ballarat do Panamint Springs

W Panamint Springs kupujemy wór lodu za 5USD i robimy ognisko. Pieczemy kiełbaski, które okazują się składać chyba głównie z papryki, bo po prostu wypalały nam podniebienie. A pomyśleć, że w Walamrcie mogliśmy kupić "Polish Sausages".

Nad naszymi głowami rozpościera się dywan gwiazd. Na tym odludziu nic nie jest w stanie przyćmić ich blasku. Lśnią niczym diamenty na czarnym aksamicie. Będąc w Dolinie Śmierci warto nocą spojrzeć w górę i nasycić wzrok tym widokiem - nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie nam znów ujrzeć coś takiego.

Camping w Panamint Springs

Death Valley nie zawdzięcza swojej nazwy jakimś mitom. Jest to niebywale nieprzyjazne środowisko. Postanawiam, że wstaje jutro z samego rana, czyli o 6stej, aby choć część atrakcji zwiedzić nim jeszcze słońce zacznie nas przypiekać. Reszta postanawia do mnie dołączyć. No dobrze, zatem jutro baaaardzo wczesna pobudka.

Poniżej pełna galeria z Przejazd do Death Valley: