A. i J. śpią dość niekonwencjonalnie - namiot rozbity na środku ścieżki. Mnie budzi jakiś szum. Nim udaje mi się podnieść, widzę, jak jacyś ludzie idą ścieżką i natrafiają na namiot. Chowam się. no cóż - tchórz ze mnie :P
Ubieram się, po chwili widzę chłopaków składających namiot.
J: Otwieram zamek namiotu, patrzę, a tu jakiś facet stoi i ma z nas bekę. On do mnie: "Good morning!" A ja do niego: "Good morning!". Zaśmiał się i poszedł za żona dalej :)
A. i J. w pośpiechu składają namiot, a ja i O. przygotowujemy śniadanie. Państwo po chwili wracają i się pytają skąd jesteśmy. A my głupio odpowiadamy, że z Polski. Po chwili namysłu stwierdzamy, że zrobiliśmy głupotę - trzeba było powiedzieć, że z Niemiec - nie byłoby wstydu dla naszego pięknego kraju :P
Do Kerið mamy 2,5km. Bliziutko.
Krater wypełniony woda wygląda bardzo ładnie. Kolorowy skały, turkusowy odcień wody. Żałuję, że mój obiektyw nie jest szerokokątny, bo ni jak nie mogę go ująć na jednym zdjęciu. Szkoda.
Mamy sporo czasu, więc postanawiamy zwiedzić jeszcze półwysep Reykjanes. Naszym pierwszym celem jest Þorlákshöfn.
Pomysł zdecydowanie nietrafiony! W Þorlákshöfn nie ma dosłownie nic. Zmierzamy dalej do pola geotermalnego Krýsuvík.
Tym razem jest to strzał w dziesiątkę! Generalnie półwysep Reykjanes jest terenem bardzo aktywnym geologicznie. Ponieważ my widzieliśmy już pole geotermalne Hverir, więc to miejsce jest troszkę "powtórką z rozrywki", ale jeśli ktoś nie ma za bardzo czasu jechać na północny wschód, to Krýsuvík jest jednym z obowiązkowych punktów do odwiedzenia.
Krýsuvík to obszar składający się z czterech pól geotermalnych - Sandfell, Trölladyngja, Sveifluháls i Austurengjar, które wchodzą w skład jednego systemu wulkanicznego, zwanego po prostu Krýsuvík. Na Krýsuvík można podziwiać czerwone, zielone i żółte wzgórza pośród połaci czarnych skał i pary z otworów wulkanicznych i wrzących gorących źródeł. Jest to jeden z najbardziej uderzających krajobrazów w Islandii.
Jadąc do Krýsuvík warto zwrócić uwagę na otaczający nas krajobraz zastygłej lawy. Ponadto, zaledwie kilka minut spacerem od surrealistycznego krajobrazu obszaru geotermalnego znajdują się oszałamiające Krýsuvíkurberg Cliffs. Warto zobaczyć.
Dalej kierujemy się wzdłuż Jeziora Kleifarvatn w kierunku Rejkiawiku.
Jezioro i otaczający je krajobraz również stanowią nie lada atrakcję. Nam trafia się dżdżysta pogoda - mgła, lekka mżawka, brak wiatru. Niemal nieruchomą tafle wody otaczają najróżniejsze formacje z czarnej jak smoła skały, które ozdabiają kępki mchu w soczyście zielonym kolorze. Miejsce jest niesamowite. Po raz pierwszy (i mam nadzieję ostatni) wstawiam tu nie swoje zdjęcie. Do dziś żałuję, że sama nie spróbowałam uwiecznić tego krajobrazu.
W stolicy dalej nam pada. Robimy najpotrzebniejsze zakupy i chcąc zaoszczędzić, postanawiamy nie nocować na campingu, tylko "w polu". Tylko gdzie tu znaleźć "pole' w mieście? Wyjeżdżamy poza miasto. Zgodnie z mapą kierujemy się na południowy-wschód - do najbliższych terenów zielonych. Znaleźliśmy się na, chyba ulubionym, przez mieszkańców stolicy terenie do wędkowania.
Sytuacja co najmniej dziwna - wkoło ludzie wędkują, a my przyjeżdżamy, robimy grilla, rozstawiamy namiot. Trochę się z siebie śmiejemy, że takie rzeczy to tylko Polacy - namiot i grill w wiacie. Ale dostęp do czystej wody słodkiej jest, śmietniki są, przenocować się da - więc nie ma co narzekać.
Warto skorzystać z oficjalnego przewodnika po półwyspie Reykjanes:
z którego pochodzą poniższe informacje (kliknij aby powiększyć):
Jak widać, udało nam zaliczyć punkt 9 (Krýsuvík).
O Kerið można przeczytać w oficjalnym przewodniku południowej Islandii:
którego szczegóły znajdziecie w opisie drugiego, dziewiątego i dziesiątego dnia.