Islandia 2013

Dzień 10: Dyrhólaey, Wrak Dakoty, Skogafoss, Seljalandsfoss, Hellisheiði, Reykjadalur w Hveragerði

Dodano: 2013-06-15

Punkt ósma jesteśmy pod szlabanem (już otwartym). Zaraz za nim parkujemy auto i idziemy obejść przylądek. W oddali widać Reynisdrangar. Poniżej rozpościera się urzekający widok na mierzeję czarnego piachu Reynisfjara oddzielającą ocean od jeziora.

Naszą największą uwagę przyciąga jednak tutejsze ptactwo - jest w istocie imponujące. A najpiękniejsze, najzabawniejsze i najciekawsze są oczywiście maskonury. Te przecudne połączenie tukana i pingwina wzbudza powszechne zauroczenie. Robię im masę zdjęć, bo są tutaj naprawdę blisko. Jeśli chcecie je zobaczyć, to to miejsce jest pewniakiem.

Czas ruszać dalej. Naszym kolejnym celem jest wrak samolotu Dakota, znajdujący się na plaży. Nie jest to miejsce łatwe do znalezienia. Nie prowadzi tam żadna konkretna droga. Jeśli nie macie 4x4 to trzeba poruszać się bardzo wolno. My przejeżdżamy pozycję GPS wraku bardziej na zachód, do miejsca zaznaczonego niżej.

Dyrholaey - Dakota

Potem skręcamy "w dziurę w płocie" w polną drogę i jedziemy po polu zgodnie z instrukcjami A.: "w lewo, w prawo, na wprost, w lewo..." itd. W końcu docieramy na pozycję 63°27'32.53"N 19°21'53.59"W.

Dakota

Wrak nie posiada śmigieł i tyłu. Na zewnątrz jest mocno porysowany, w środku opróżniony. Należy się w nim poruszać bardzo ostrożnie i uważać na dziury w podłodze. Widok wraku na niebywale szerokiej czarnej plaży, w mgle i lekkiej mżawce robi przygnębiające, ponure wrażenie. Jest to ciekawe, nieturystyczne miejsce.

Oto, co na fly4free.pl piszą o tym miejscu:
"Niewątpliwą gratką dla miłośników lotnictwa i poszukiwaczy przygód jest wrak Dakoty z United States Navy, spoczywający na wulkanicznej pustyni. Amerykański samolot wojskowy Douglas C-117 lądował awaryjnie w 1973 roku. W złych warunkach pogodowych, z powodu źle wyliczonej ilości paliwa, pilot zadecydował o posadzeniu maszyny na żwirowisku. Wszyscy pasażerowie przeżyli katastrofę i schronili się na pobliskiej farmie. We mgle szczątki samolotu sprawiają przygnębiające wrażenie. Wrak nie jest w najlepszym stanie - nie posiada wyposażenia, silników i śmigieł oraz tylnej części kadłuba, a postrzępiona blacha jest nieco przeżarta przez rdzę. Uważając na dziury w podłodze, można jednak bardzo ostrożnie wejść do kokpitu i przyjrzeć się wystającym kabelkom.
Po tym jak wrak pojawił się w filmie „Heima” zespołu Sigur Rós i odwiedził go znany podróżnik Bear Grylls, samolot zaczęli odwiedzać turyści, jednak to tajemnicze miejsce, o którym nie wspominają przewodniki, nie jest łatwe do znalezienia. Aby do niego trafić, trzeba przemierzyć "off road" rozległe pole żwiru, a przy głównej drodze nr 1 (Ring Road) nie ma nawet najmniejszej wskazówki informującej, w którym miejscu należy skręcić. Jakby tego było mało, wrak ukryty jest na ogrodzonym terenie. Szczątki samolotu znajdują się w Sólheimasandur (współrzędne GPS: 63° 27,546'N, 19° 21,887'W Link do mapy >>). Jadąc od strony Reykjaviku, za Skógar należy skręcić w prawo około 2,5 kilometra za odgałęzieniem drogi 221 i wąskim mostkiem, a przed rzeką Hólsa i farmą Sólheimakot. Wcelowanie w bramę odpowiedniej farmy to połowa sukcesu. Najlepiej oczywiście pojechać autem z napędem na cztery koła, można jednak dość pieszo (4 km w jedną stronę) lub powoli, ostrożnie przejechać samochodem osobowym po wyjeżdżonych śladach innych pojazdów, omijając większe kamienie."

Dalej do Skogafoss. Deszcz pada, więc jakoś nie mamy ochoty jechać szybko. Wkoło zielono, mżawka czasem ustaje. Po 15min (uwzględniając jazdę powrotną po polu z omijaniem płotów) docieramy do paskudnie turystycznego miejsca :/ - wodospadu Skogafoss

Dakota - Skogafoss

Ludzi co nie miara, autobusów turystycznych pełno, toalety brudne (i płatne!). Na szczęście ławeczki są pod zadaszeniem, więc padająca mżawka nie przeszkadza nam w zjedzeniu zupek chińskich. Myjemy talerze i przechodząc obok równie komercyjnego pola namiotowego podchodzimy do wodospadu. Nie wchodzimy na górę - jesteśmy zdania, że wodospad należy oglądać z dołu w całej okazałości.

Teraz czeka nas kolejny "turystyczny" wodospad - Seljalandsfoss.

Skogafoss - Seljalandsfoss

Przy tym wodospadzie tłumy Azjatów i Europejczyjków rekompensuje fakt, że można przejść za wodospadem. Ubieram sztormiak - cały łącznie ze spodniami. I nie żałuję. Odpryski wody są na tyle silne, że większość ludzi wychodzi zza fontanny jak spod prysznica. I wbrew pozorom moczy najbardziej moment przechodzenia na linii spadającej wody, bo za wodospadem jest wystarczająco dużo miejsca (nie jest to prześlizgiwanie się między ściana wody a skała jak na filmach) i tam można przejść pozostając suchym.

Dodatkowo wodospad jest bardzo ładny.Skogafoss wypada przy nim blado i jest znany chyba tylko z faktu, że jest blisko stolicy i można do niego pojechać i wrócić będąc na jednodniowej wycieczce. Gdyby nie te tłumy ludzi, byłoby tu uroczo.

Czas nas nie goni, mamy go wręcz za dużo. Ten zapas pozwala nam na spokojne zakupy w Bonusie w Selfoss.

 Seljalandsfoss - Bonus w Selfoss

Uzupełniamy zapasy i w pełnym słońcu ruszamy do Hellisheiði - elektrowni geotermalnej, którą mamy zamiar zwiedzić.

Bonus w Selfoss - Hellisheiði

Po drodze przecieramy się przez jakąś górę. Nagle zastaje nas mgła gęsta jak mleko, z trudem znajdujemy skręt w prawo z głównej drogi i w półmroku odnajdujemy elektrownię. Pogoda straszna, a zaraz za górą było takie piękne słońce. Wejście kosztuje 800ISK. Rozejrzawszy się wkoło rezygnujemy. Wracamy na jasną stronę dnia - za górę! Do Hveragerði!

 Hellisheiði - Hveragerði

Uwaga! Nie ma tam żadnego parku/ogrodu botanicznego w Hveragerði! Podany adres w przewodniku prowadzi do galerii sztuki - nic tam nie ma. Po próbach szukania decydujemy się na kąpiel w gorącej rzece Reykjadalur. Jesteśmy na małym, polnym, mega zatłoczonym parkingu koło 18stej. Po drodze minęliśmy pole golfowe i stadninę koni. Nawiasem mówiąc, konie islandzkie to oddzielna rasa, która bardzo śmiesznie chodzi - nie anglezuje się na nich i są dla nich robione specjalne siodła. Gdy znajdujemy miejsce parkingowe. Biorąc ekwipunek nie zdajemy sobie sprawy, jaka droga nas czeka. Idziemy za lokalsami.

A do przejścia jest sporo. Najpierw strome podejście między kałużami gorącej wody i bulgającymi błotami. Potem ścieżką na zbocze góry z widokiem na rozpadlinę. Chwila odpoczynku po płaskim. Czasem nawet ciut z górki między strumykami. W końcu po prawej widzimy wodospad Reykjadulur. Całkiem przyjemy widok. Skaczmy między strumykami omijając zniszczone przez końskie kopyta ścieżki. Idziemy dalej za lokalsami. Teraz dopiero odkrywa się przed nami widoczek - spore pole geotermalne, ale takie jak Hverir, tylko porośnięte piękną, zieloną trawą. A w trawie oczka z gorącą woda, w kolorze wody z Jardbodin bulgocące błota. Znajdujemy znak mówiący, że należy uważać, gdzie się chodzi, bo otacza nas woda o temp. od 85 do 100 stopni.

Idziemy spory kawałek, chyba ponad godzinę i wreszcie na pozycji 64° 2'51.91"N 21°13'18.99"W docieramy do miejsca, gdzie można się wykąpać.

Reykjadalur

W Reykjadalur spotykają się dwa strumienie - gorący i zimny. Po ich połączeniu powstaje przyjemna rzeka, na której ludzie utworzyli kamienne tamy. Dzięki temu powstały zapory pozwalające na spiętrzenie wody. Jedni siadając przed zaporą mają gorące bajorko, a ci za zaporą masaż pleców w postaci spadającej wody z minitamy. Miejsce jest super - sami lokalsi, zero turystów, piękny krajobraz i gorąca kąpiel - czegóż chcieć więcej? Po tak długim marszu to istna rozkosz! Na miejscu siedzimy ponad 2h. Jest ciepło, widno, słońce świeci.

Droga powrotna wcale nie jest prostsza - rozleniwieni nie mamy ochoty iść, żal opuszczać to miejsce. Gdyby nie trzeba było tutaj tyle wędrować na pewno wrócilibyśmy tu jutro. Tymczasem ruszamy na poszukiwania kolejnego noclegu.

Niestety, ten rejon jest dość zaludniony, więc za bardzo nie ma jak się rozbić. Na mapie zaznaczone są "tereny zielone", ale okazują się one domkami letniskowymi dla mieszkańców stolicy. Jakimś dziwnym trafem znajdujemy Opinn Skogur niedaleko Kerið.

Opinn Skogur koło Kerið

Ten Opinn Skogur jest wyjątkowo nieprzychylny do obozowania. Podłoże mocno kamieniste, porośnięte mchem, nierówne. Nie ma jak wbić śledzi, nie ma jak się położyć. Chociaż ławeczka i stół są. Jemy kolację. A. i J. w końcu rozbijają się na ścieżce :P Co zrobić - tylko ona jest wyrównana i płaska. My śpimy w samochodzie.

Mapę Opinn Skogur wraz z ich opisem znajdziecie w poście o przewodnikach po Islandii.

Podróżując w tym regionie warto zapoznać się z oficjalnym przewodnikiem południowej Islandii:

South Iceland

z którego pochodzą poniższe informacje (kliknij aby powiększyć):

Turystyczna mapa Islandii Południowej
Turystyczna mapa Islandii Południowej Turystyczna mapa Islandii Południowej
Turystyczna mapa Islandii Południowej Turystyczna mapa Islandii Południowej
Turystyczna mapa Islandii Południowej Turystyczna mapa Islandii Południowej
Turystyczna mapa Islandii Południowej

Poniżej pełna galeria z Dyrhólaey, Wrak Dakoty, Skogafoss, Seljalandsfoss, Hellisheiði, Reykjadalur w Hveragerði: