Wybrzeże południowo-wschodnie to urocze fiordy. Niższe niż w Norwegii, ale równie zielone i równie malownicze. Aby do nich dojechać pokonujemy szutrowy odcinek jedynki. Wrażenie niesamowite. Przejeżdżamy przez przełęcz, samochód hamuje silnikiem, wkoło surowe szczyty, a w dolinie zielono. Widoki zapierające dech w piersiach.
Naszym pierwszym celem jest Saxa, zwana morskim gejzerem. W rzeczywistości jest to szczelina skalna na wybrzeżu. Przy sprzyjających wiatrach woda z takim impetem wbija się w nią, że wystrzeliwuje kilka metrów w górę.
Nie jest to miejsce łatwe do odnalezienia. Zaraz za miejscowością Stöðvarfjörður (droga nr 96) mija się kilka zabudowań na literę "L" (nie pamiętam nazwy). Po prawej stronie, wzdłuż wybrzeża znajduje się zatoczka na samochód. Poniżej mała tabliczka i ledwo zarysowana ścieżka do morza. Mniej więcej tu: 64°50'11.52"N 13°48'37.78"W. Nie mamy szczęścia. Wiatr wieje w przeciwną stronę, więc Saxa nie strzela. Prawdę mówiąc, ta "atrakcja" nie jest warta, by zużywać paliwo na przejazd tutaj.
Wracając zatrzymujemy się w Stöðvarfjörður, gdzie mieści się muzeum z różnymi kamieniami (kolorowymi). Wstęp: 900ISK, czyli 27zł. Rezygnujemy. Jedziemy do Breiðdalsvík.
W samym miasteczku nic nie ma. W restauracji dowiadujemy się, gdzie dokładnie jest słynna plaża Meleyri. Uwaga! Plaża o takiej samej nazwie znajduje się w Fiordach Zachodnich. Islandczycy mają dziwny zwyczaj nazywania pewnych obiektów tak samo (np. krater Viti, rzeka Hvita). Meleyri znajduje się tuż za miasteczkiem.
Miejsce urokliwe, ale trochę przereklamowane. Otoczona zielonymi fiordami plaża nie jest do końca czarna - to raczej bardzo ciemny brąz. I wbrew przewodnikom, nie znajduję tu żadnych kolorowych kamieni. Za to porywam kilka solidnych muszli wielkości połowy dłoni.
Jadąc do Djúpivogur uważnie obserwujemy zachodni brzeg fiordu Brefjordur - podobno można spotkać tu leżące foczki. Niestety, mamy pecha. Ten brak rekompensują nam renifery i suszące się dorsze rodem z Lofotów.
Z Djúpivogur można popłynąć na wyspę Papey. Poza tym jedyną atrakcją miasteczka jest alejka jaj.
Jadąc dalej szukamy noclegu, ale nie ma szans na nic sensownego. W rezultacie zatrzymujemy się przy samej drodze, gdzie akurat jest przestrzeń między płotami i owce nie wyjadły całej trawy.
Podczas tego etapu podróży nieoceniony okazuje się przewodnik oficjalny wschodniej Islandii:
z którego pochodzą poniższe informacje (kliknij aby powiększyć). Co ciekawe - najmniej interesujący region wyspy ma najlepszy przewodnik :P