Wjazd do Bangkoku okazuje się być totalnym koszmarem. Albo poruszamy się z zawrotną prędkością 2km/h albo stoimy po ok. 20min. Najgorszy moment następuje, kiedy 0,5km przed stacją stajemy na ponad 30 minut. Przeżywamy kryzys. Ostatecznie na stacji Thonburi wysiadamy ok. 09:30 (zamiast 06:10). Na szczęście nasz kierowca z wycieczki do Lop Buri już na nas czeka. Wsiadamy do samochodu i ruszamy do Ancient Siam, czyli Tajlandii w pigułce.
Kupujemy bilety: 700BHT za osobę plus autko na 3h, czyli 3*350BHT na 5 osób, czyli 210BHT. W ramach zakupionych biletów dostajemy też dwa książeczkowe przewodniki. Musimy się streszczać, bo mamy tu tylko 3,5h, a z powodzeniem można spędzić tu 6h!
Pierwszą szczególnie przykuwającą wzrok atrakcją jest Phra Kaew Pavilion (30). W takim pałacu w starożytnej Ayutthayi król przyjmował posłów z innych państw. ściany ozdobione są malowidłami buddyjskimi.
Drugim wartym uwagi obiektem jest Pavilion of the Enlightened (110) - duży, z imponującymi dachami i mostami.
Bez wątpienia nie można przejść obojętnie obok fontanny Kuan Tin Performing a Miracle (106) oraz wyspy Sumeru Mountain (102):
Niewątpliwie największą atrakcją jest według nas replika Sanphet Prasat Palace. Zarówno na zewnątrz, jak i w środku imponuje detalami, kunsztem wykonania i bogactwem.
Chcąc zobaczyć "białą" architekturę, jedziemy do Wat Asokaram. Na miejscu okazuje się to fatalnym pomysłem. Można to porównać do polskiego Lichenia - nowe, brzydko bogate i mało interesujące. Nie polecamy.
Dużo ciekawsza jest świątynia na przeciw Wat Asokaram, ale nie na tyle, aby tam specjalnie jechać. W drodze powrotnej można zwiedzić farmę krokodyli. Nam brakuje na to czasu, jedziemy do Wat Benchamabopit.
Wejście do kompleksu Wat Benchamabopit kosztuje 20BHT. Świątynia nazywana jest Marmurową z uwagi na budujący ją marmur kararyjski. Bot ma plan krzyża, charakteryzuje się stromymi i spiczastymi dachami, a liczne wiktoriańskie witraże przedstawiają sceny z tajskiej mitologii. Uwagę przyciągają 53 wizerunki Buddy otaczające dziedziniec wewnętrzny . Część z nich jest oryginalna, część to repliki z całego świata. znajdują tu się też drzwi inkrustowane macica perłową - jedne z trzech uratowanych z Wat Borom Buddharam w Ajutthaji.
Mamy jeszcze chwilkę, więc prosimy kierowcę o podrzucenie nas na godzinę na Targ Amuletów - Tha Phra Chan Market.
Wzdłuż otaczających ulicę Phra Chan Alley stranagów znajdujemy masę glinianych tabliczek, gipsowych figurek w w tombakowo-plastikowych kapsułkach oraz wszechobecnych fallusów i pseudomedykamentów.
Nie tu nie nabyliśmy, ale i tak jesteśmy zadowoleni z dość niecodziennej przechadzki. Kierowca podwozi nas jeszcze do niezawodnego Siam Center, gdzie możemy zrobić ostatnie zakupy, zjeść coś i odpocząć. Przeczekujemy aby jak najpóźniej pojechać pociągiem na lotnisko.
Żegnaj "kraju uśmiechu"! Wylatujemy o 02:40. W Dosze lądujemy o 05:30, by o 08:25 wylecieć do Warszawy. W stolicy jesteśmy 11 lipca o 13:15. Koniec kolejnej wspaniałej podróży. Do Bangkoku na pewno wrócimy. Cała Tajlandia urzekła nas gościnnością, przystępnymi cenami i niezwykłymi atrakcjami. Jest to kraj, który można śmiało polecić. Sami na pewno jeszcze go odwiedzimy, bo pozostało tam wiele miejsc, których nie udało nam się odwiedzić, a które bardzo chcemy zobaczyć.