Przejazd koleją trwa 25h. Do tego należy jeszcze doliczyć 1,5h autokarem z Symferopola do Eupatorii. Podróż nie jest łatwa tym bardziej, że temperatury są dość wysokie.
Wybierając miejsca w pociągu należy bezwzględnie wybrać takie, które znajdują się blisko otwieranego okna. Tak - nie wszystkie okna się otwierają. Bodajże co trzecie jest przybite na stałe. Jest to bardzo ważne tym bardziej, że w pociągach nie ma klimatyzacji, a nagrzewają się one bardzo szybko. Ratuje nas tylko powiew wiatru.
Wagon nie jest podzielony na przedziały. Jest w nim długi korytarz, po jednej stronie w miejscu "polskich przedziałów" znajdują się 4 łóżka - dwa na dole, dwa rozkładane na górze. Owy pseudoprzedział nie ma drzwi, a po drugiej stronie korytarza, wzdłuż niego, znajdują się kolejne 2 łóżka - jedno na górze, jedno rozkładane na dole.
W pociągu jest ogólnodostępna gorąca woda, więc można śmiało zaparzyć sobie kawę, herbatę, zupki chińskie i kisiele. Na dłuższych (np. 20min) postojach można śmiało wyjść z wagonu i kupić sobie zimne piwo, wodę lub ciepły obiad od "babuszek peronowych" - są to Panie, które trudnią się sprzedażą różnych towarów podróżującym pociągami.
Stan toalet - polski :/ Stąd też na jednym z przystanków wybieram się d toalety na dworcu. Okazuje się to słusznym wyborem, gdyż łazienka jest czyściutka, z papierem toaletowym i pachnącym mydłem. Ogólnie dworce na całej trasie są ładne, czyste, ciekawe architektonicznie. Tego możemy Ukraińcom pozazdrościć.
Około godziny 20stej/21wszej obsługa pociągu rozdaje poszewkę, poduszkę i 2 prześcieradła. Idziemy spać.
Po żmudnej podróży pociągiem nadszedł czas na autobus. 1,5h drogi przed nami.
Zostajemy zakwaterowani w przyzwoitym hotelu Korona (lepszy adres www tutaj lub tutaj). Nie jest to luksus, ale czysto i za przyzwoite pieniądze. Na wyposażeniu mamy lodówkę, mały kineskopowy telewizor, klimatyzację, szafę, łóżko, 2 szafki nocne, balkon z krzesłami i stolikiem oraz łazienkę z prysznicem. Na dworzu basen, za dopłatą rosyjska łaźnia - bania, bar z drinkami, ławeczki.
W ramach opłaty za wycieczkę (przypomnę - 1300zł) mamy przejazd, wycieczkę po Lwowie, Jałcie, Pałacu Woroncowa, Eupatorii i Czufut-Kale oraz śniadania. Postanawiamy nie wykopywać obiadów w hotelu - mamy dzięki temu większą mobilność. Okazuje się to bardzo dobrym rozwiązaniem gdyż obiady, podobnie jak śniadania, są mizerne i starannie odliczone na każą osobę. Na przykład we wtorki zawsze są 2 plasterki sera, 2 plasterki wędliny, jajko, kosteczka masełka i 3 kromki chleba oraz jogurt. Panie bardzo krzywo na nas patrzą kiedy prosimy o dodatkowy chlebek. Pewnego dnia podglądany obiad: schabowy, ziemniaki, surówka. Nic ciekawego, tym bardziej, że w miasteczku aż roi się od restauracji z kuchnią rosyjską, tatarską, uzbecką i karaimską.