Trolltunga

Dzień 1: Pierwszy dzień wspinaczki

Dodano: 2017-07-13

Z Gdańska do Hagesund wylatujemy punktualnie o 09:11. Dolatujemy również punktualnie i o 11:00 opuszczamy samolot. Czekamy 40min na otwarcie wypożyczalni. Nasz 7osobowy Pegout 307 okazuje się... za mały! po rozłożeniu tylnych dwóch siedzeń w bagażniku zmieszczą się co najwyżej dwie kobiece torebki. A my oprócz naszych podręcznych (małych wizzirowych, ale jednak) plecaków mamy dwie duże walizki po 30kg. Zaczynamy więc Tetris - upychamy wszystko i wszędzie. Walizki jednak przeciez się nie skompresują. Jedną udaje się nam upchnąć w miniaturowym bagażniku. Druga ląduje między dwiema dziewczynami siedzącymi w ostatnim rzędzie.

Ruszamy, humory nam dopisują. Głównie z powodu absurdalnego ścisku i braku powietrza w samochodzie. Zatrzymujemy się w Oasen Storsenter aby kupić turystyczne butle gazowe do naszych palników. Kupujemy jedną dużą i jedną małą.

Z lotniska w Hagesund do Oasen Storsenter

Z pozyskanego na lotnisku prospektu dowiadujemy się, na na naszej trasie przejazdu znajduje się Langfoss - czwarty co do wysokości wodospad w Norwegii. Ma wysokość 612m i mieści się przy drodze E134. Na niedużym parkingu usytuowanym przy brzegu Åkrafjord znajdziemy niewielki sklepik z pamiątkami oraz toaletę.

Z Oasen Storsenter do wodospadu Langfossen
Wodospad Langfoss

Po krótkiej sesji zdjęciowej jedziemy dalej po drodze mijając wodospady Espelandsfossen i Låtefossen.

Z wodospadu Langfossen na parking Skjeggedal

Zostawiamy w samochodzie ciuchy na ostatni dzień, walizki i część jedzenia. Pakujemy się, dokładnie wiążemy buty i ruszamy w 12km trasę. Jest godzina 17sta mamy więc ok. 5h (zachód słońca jest ok. 22:45) zanim słońce schowa się za stromymi zboczami fiordu.

Początkowe 2km to utwardzona szeroka droga wijąca się serpentyna i dostępna dla samochodów z odpowiednią przepustką (są automatyczne szlabany).

Pierwsze 2km szlaku

Owe pierwsze przewyższenie (na mapie wysokościowej oznaczone jako 1,7km) można w chwili obecnej pokonać na dwa sposoby: własnie ową szutrową drogą ;lub tradycyjnym szlakiem wiodącym po prawej stronie rzeki. Ta druga opcja jest podobno zdecydowanie bardziej męcząca. My nie mamy nawet okazji jej sprawdzić, gdyż szlak jest zamknięty. 4444 schody w Flørli. Od marca 2016r. nie idzie się już schodami, gdyż są one w 2/3 rozebrane i ten szlak nie istnieje. Kolejka została zniszczona podczas budowy żwirowych serpentyn. Profil wysokościowy znajdziecie również Tutaj.

Szlak Trolltunga

Odcinek ten jest łatwy technicznie, męczy jednak monotonność widoków. Poza tym nie oszukujmy się - nie tego oczekuje się po norweskiej trasie turystycznej. Dla nas jednak te serpentyny są pewnego rodzaju dobrą zaprawą przed dalszą częścią szlaku. Idziemy z 11kg plecakami, więc musimy rozsądnie gospodarować siłami.

W tym momencie warto wspomnieć o dwóch metodach zdobycia Trolltungi:

  • w 1 dzień - wstaje się wcześnie i koło 8mej jest już na szlaku, w podręcznym plecaku ma się standardowy suchy prowiant, cieplejsze ubrania i oczywiście picie, powrót wypada kolo godziny 20stej; zalety: nie nosi się ciężkiego plecaka z sobą; wady: trzeba przejść całą trasę w jeden dzień, co dla mniej wprawnych wędrowców może być kłopotliwe
  • w 2 dni - wychodzi się na szlak o niemal dowolnej porze, jednak tak, aby nie obozować w zakazanej strefie na płaskim plato między pierwszym i drugim przewyższeniem; zalety: nieistotny czas wejścia, dłuższy czas na swobodny marsz i robienie zdjęć; wady: ciężki plecak z jedzeniem, namiotem, śpiworem i karimatą.
Wybór jest indywidualny - każdy musi samemu ocenić, co jest dla niego najlepsze. My musimy wybrać sposób drugi, gdyż na parking w Skjeggedal dojeżdżamy koło 16stej. Ponadto, wątpimy w nasze siły fizyczne - wejście i zejście jednego dnia mogłoby być dla nas problematyczne. Idą z nami osoby totalnie niedoświadczone, których tempo marszu będzie jeszcze wolniejsze. Ostatni argument - lubimy sobie czasem gdzieś usiąść, porobić zdjęcia i pokontemplować widok - na to mogłoby nie być czasu przy wyborze pierwszej opcji wejścia. Więcej informacji praktycznych można znaleźć na stronie VisitNorway (po polsku).

Po pierwszym przewyższeniu cieszymy się, że jesteśmy już na plato. To tutaj prowadziły kiedyś schody wzdłuż kolejki. Tu także nasz szlak łączy się z tym "właściwym" wiodącym po prawej stronie strumienia. Stoi tu kilka rozstrzelonych domków.

Na drugim przewyższeniu trwają prace remontowe. Układane są wielkie ciężkie kamienie, które mają stanowić schody. Po tym etapie naszym oczom ukazuje się piękny widok na okolicę.

Trolltunga - szlak

Kawałek dalej zatrzymujemy się przy krystalicznie czystym stawie otulonym śnieżnym puchem. Robimy krótki odpoczynek na słodycze.

Trolltunga - szlak

Okrążamy staw i schodzimy lekko w dół. Zaraz po tym mijamy budkę-schronisko. Tu też zatrzymują nas służby porządkowe pytając o nasze dalsze plany wspinaczkowe. Mówimy, że idziemy już tylko kawałek i rozbijamy obóz. Dalszą wspinaczkę mamy zamiar kontynuować jutro. Słyszymy, że nasz plan jest bardzo dobry. Idziemy dalej. Zaraz za schroniskiem czeka nas kolejne, krótkie już przewyższenie, które prawdę mówiąc trochę nas wykańcza. Znajdujemy się teraz na płaskowyżu i maszerujemy wzdłuż zbocza jeziora. Dochodzimy do całkiem sporego placu, na którym bez wątpienia wcześniej były już rozbijane obozy. Spokojnie zmieszczą się tu nasze cztery namioty. Blisko mamy wiele strumieni, więc nie zabraknie nam tez świeżej wody. Warto tu podkreślić, że szlak na Trolltungę m.in. tym różni się od szlaku na Preikestolen, że mamy tu łatwy dostęp do wody (oprócz części szlaku po serpentynach).

Trolltunga - widok z obozowiska

Na kolację zajadamy makaron spagetti z sosem bolońskim i mięsem mielonym. Jest zimno, około 10 stopni, więc otuleni śpiworami popijamy jeszcze ciepłą herbatę i kładziemy się spać.

Poniżej pełna galeria z Pierwszy dzień wspinaczki: