Ponieważ nasz pobyt miał obfitować w liczne wycieczki po regionie, nie szukaliśmy wypasionego hotelu. Zależało nam raczej na domku lub apartamencie, gdzie moglibyśmy spokojnie sobie coś ugotować, odpocząć po rannym plażowaniu i bezpiecznie zaparkować samochód.
Po licznych poszukiwaniach wybór padł na kemping El Pino w miejscowości Torrox. Miejsce geograficznie powinno być idealną baza wypadową na wycieczki na Gibraltar, do Rondy, Sewilli, Kordoby i Grenady. Nie myliliśmy się.
Niestety, zostalismy zmuszeni do wynajmu domku campingowego 5-osobowego, bo 4-osobowe były już zajęte. Rezerwacji na pierwszy tydzień sierpnia dokonywaliśmy na koniec czerwca mailowo. Obsługa sprawnie odpowiadała w języku angielskim na maile. Zarezerwowaliśmy domek i musieliśmy dokonać wpłaty zaliczki (wynoszącej aż 50% całości!). Kemping zażyczył sobie przelewu pocztowego (o dziwo). Okazało się, że od zaliczki wynoszącej 280Euro nasza Poczta Polska pobrała chyba ok. 15zł. Gdy tylko pieniądze do nich dotarły otrzymaliśmy od nich maila, wiec obsługa naprawdę bez zarzutu!
Na miejsce dojechaliśmy bez problemu. Z głównej drogi należy zjechać na Torrox Costa, a potem kierować się za znakami na "camping". Przed wjazdem na teren (co wiąże się z otrzymaniem karty wjazdowej) musieliśmy dokonać niewielkich formalności. Zajęło to ok. 30-40min. Szlabany działające na karty trochę szwankują.
Samochód stoi "pod domkiem", a więc w cieniu, co jest w tamtych gorących rejonach bardzo ważne. Domki są połączone wspólnym przejściem, każdy ma taras zaopatrzony w stół i dwie ławki (zdjęcia). W środku wystrój nie powala, jednak jest czysto i ergonomicznie. W salonie jest stolik, ławka i dwa krzesła. Nie ma mikrofali. Cała reszta zaopatrzenia kuchni bez zarzutu. Łazienka tez nie zachwyca swoją urodą, ale jest sprzątnięta. Drzwi do dwóch pokoi są rozsuwane. W jednym jest podwójne łóżko małżeńskie (+ lampki nocne i szafa), w drugim jedno łóżko piętrowe i jedno pojedyncze (+szafa).
Kemping jest zadbany i czysty. Ciągle widać służby dbające o porządek, wywóz śmieci itp. Obowiązuje cisza nocna, więc nie ma zabaw do nocy. Chętni zawsze mogą się wybrać na dyskotekę do miasteczka. Po godzinie 22giej nie ma możliwości wjazdu samochodem na teren ośrodka. Należy go zostawić za zewnątrz i wprowadzić po 8mej rano. Na terenie jest wiele stanowisk do grillowania, czysty basen (są animacje dla dzieci), drzewa, restauracja i dobrze sklepik. Warto zamówić sobie gotowego grillowanego kurczaka - cena podobna jak w Polsce, a obiad z głowy.
Problem jest oczywiście z internetem. Ten ogólnodostępny więcej nie działa, niż działa (i tylko przy recepcji). Jednak w zamian za zakup szklanki coli/piwa/sprite'a można podłączyć się do prądu i śmiało szaleć po sieci.
Plaża jest ok. 1,5-2km od kempingu. O ile rano nie jest to problem się przejść, o tyle powrót (cały czas pod górę) to już małe wyzwanie. My chodziliśmy na najbliższa plaże, która jednocześnie nie jest plażą miejską, co okazało się bardzo dobrym wyborem. Z kempingu należy pójść w lewo i cały czas na wprost krętą asfaltówką przez sady w dół. W końcu się dojdzie do niezatłoczonej, czystej plaży. Trochę przeszkadzają kamyki przy brzegu, ale kolor wody zdecydowanie to rekompensuje.Do plaży można ta sama droga dojechać samochodem - dosłownie 2min. Jest gdzie zaparkować na dole przed główną jezdna przecinającą miejscowość lub zaraz po jej drugiej stronie na parkingu.
Plaża jest szeroka, cicha, czysta i niezatłoczona. Dzięki temu woda też lepiej się prezentuje. Nie to co osławiona plaża w pobliskiej Nerji lub w centrum miejscowości.